Maly Mezczyzna i "Dyniowy Festyn".
Dwa tygodnie temu bylismy z Malym na "Dyniowym Festynie" (tzw. Kürbisfest) organizowanym przez jedno z okolicznych gospodarstw - Gertrudenhof (klik). Takie festyny sa tutaj dosc popularne a ludzie chetnie biora w nich udzial (w innym gospodarstwie organizowany jest np. "Truskawkowy Festyn" (tzw. Erdbeerfest) czy np. Apfelfest ("Festyn Jablkowy", na ktory wybieramy sie juz za tydzien:)
Gospodarstwo, lub jak kto woli farma, lezy calkiem niedaleko, bo tylko ok. 10 km od mojego miasta. Jezdzimy tam czesto, nawet bez okazji aby spedzic milo sobotnie lub niedzielne popoludnie.
Najwieksza atrakcja dla Malego jest "mini zoo" ze zwierzetami, ktore moze do woli karmic a nawet glaskac (obok koz i owiec sa tam krowy, swinie, kucyki, alpaki, osly, a nawet jeden 8-letni yak, ktorego adoptowano z cyrku; w oddzielnym pomieszczeniu znajduja sie natomiast kury wszelkiego gatunku i kroliki).
Wystarczy tylko kupic specjalna karme - cos w rodzaju sprasowanego siana, pocietego na male kawaleczki (dla kur jest oczywiscie ziarno) i juz mozna malymi lapkami karmic wyczekujace zwierzeta :)
Oprocz mini zoo jest rowniez bardzo duzy plac zabaw dla dzieci z roznymi atrakcjami (oprocz typowych "bujaczek", slizgawek i piaskownicy jest tam rowniez karuzela). Jesli ktos zglodnieje moze sie posilic kupujac np. kielbaske z grilla :) A na deser gofry na patyku (!) i pyszne lody (probowalam, sa naprawde doskonale:))
Gospodarstwo oferuje rowniez wiele sezonowych warzyw i owocow: miedzy innymi mlode ziemniaki, dynie, kalafior, brokuly, pomidory, rabarbar, truskawki, sliwki, jablka, morele, brzoskwinie itp. jak rowniez miody, nalewki, wina (dyniowe (!) wino musujace, ktore kupilismy smakowalo rewelacyjnie), konfitury, dzemy, przetwory, mleko i sery a takze kwiaty (np. roze czy sloneczniki). Jednym slowem raj dla kogos takiego, jak ja :)
Wracajac do festynu... Trwal dwa dni pelen byl roznego rodzaju atrakcji. Dzieciom oferowano m.in. zwiedzanie gospodarstwa czy malowanie "buziek" :) Mozna rowniez bylo sprobowac zupy dyniowej i plackow z dyni (byly naprawde przepyszne), posluchac na zywo muzyki czy, co najwazniejsze, zaopatrzyc sie w dynie :)
Wybor dyni byl naprawde przeogromny co mozecie zobaczyc na ponizszych zdjeciach i ciezko mi bylo zdecydowac sie na jakas konkretna odmiane. Kupilam oczywiscie dynie Hokkaido, maslowa (Butternut) i male dynki do faszerowania i zapiekania, ktorych nazwy niestety nie pamietam :) Oprocz tego dwie torby jablek i dyniowe wino musujace (Kürbis Secco), o ktorym wspomnialam juz wyzej.
Obladowana i uradowana udanymi zakupami wrocilam do domu :)) A co przygotowalam pysznego z zakupionych dyni? O tym bedzie w nastepnym poscie :))
Komentarze
i ciekawa jestem smaku wina dyniowego.
och, z jaką chęcią bym się wybrała na taki festyn. istny raj dla miłośników dyni, kolorów i fotografii. można nieźle poeksperymentowac z aparatem, co widac na Twoich zdjęciach ;]
Pozdrawiam serdecznie!
I tyle dyni raduje me oczy :) Pewnie bym wyszła obładowana nimi.
p/s Ja zamówiłam sobie dwie dynie i też mam co do nich już plany :)
z przyjemnościa obejrzałam
Cudne zdjęcia. Zazdroszczę! ;)
Pozdrawiam!
Smaku dynii nie lubię, ale zawsze podobały mi się takie małe okazy jako dekoracje, np, do kuchni.
niedaleko nas jest co roku wielka wystawa dyń, w Ludwigsburgu... i tam też tak dużo różnych dyń jest co roku. I figury z dyń, w zeszłym roku było bajkowo :)
Fajny ten Twój Mały :)